Guenter Grass w Waffen SS

Wiadomości z kraju. Dyskusja dotycząca aktualnych wydarzeń w kraju.

Czy Grass powinien zrzec sie honorowego obywatelstwa Gdańska?

Czas głosowania minął wt lis 28, 2006 6:27 am

tak
2
22%
nie
7
78%
 
Liczba głosów: 9

Kasiak

Post autor: Kasiak » czw sie 24, 2006 5:45 am

Paul, ja nie wiem...to ty mnie uświadamiaj bo z tego co od dłuższego czasu widzę, to jesteś maniakiem i na temat histori wiesz wiele. Więc mów.

katglu17

Post autor: katglu17 » czw sie 24, 2006 7:54 pm

Szanowny Panie,

Dziękuję za Pański list i zaufanie, którego jest on dowodem. Zanim moja najnowsza książka "Obierając cebulę" stała się przedmiotem publicznej debaty, informacja na temat znamiennego wprawdzie, nie dominującego jednakże treści książki epizodu z moich młodzieńczych lat, wywołała kontrowersję, która mogła zdezorientować między innymi mieszkańców Gdańska, dla mnie jednak przybrała wręcz groźny egzystencjalnie rozmiar.

W książce, która opowiada o mojej drodze życiowej poczynając od 12 roku życia, czyli roku 1939, relacjonuję, jak w młodzieńczym zaślepieniu 15-latka zgłosiłem się do służby na okrętach podwodnych, do której nie zostałem jednak przyjęty. Zamiast tego we wrześniu 1944, w wieku bez mała 17 lat zostałem, bez swego udziału, wcielony do Waffen SS. Podobny los przypadł w udziale wielu z mojego pokolenia. Te dwa tygodnie mojego wojennego zaangażowania, od początku do końca kwietnia 1945, przetrwałem chyba tylko przypadkiem.

W powojennych latach i dekadach, po ujawnieniu straszliwego wymiaru zbrodni wojennych Waffen SS, ten krótki, ale jakże ciążący na mnie epizod z młodzieńczych lat, zachowałem dla siebie, nie wymazałem go jednak z pamięci. Dopiero teraz, z wiekiem, znalazłem odpowiednią formułę opowiedzenia o tym w szerszej perspektywie. To milczenie może być oceniane jako błąd - jak to się właśnie dzieje - może być też potępiane. Muszę również pogodzić się z tym, że Obywatelstwo Honorowe jest przez wielu mieszkańców Gdańska kwestionowane. Nie mam też prawa przywoływać w tej sytuacji wszystkiego tego, co na przestrzeni pięciu dziesięcioleci było istotą mojego dorobku jako pisarza i zaangażowanego obywatela Republiki Federalnej Niemiec. Chciałbym jednak zachować sobie prawo do stwierdzenia, że zrozumiałem tę bolesną lekcję, jaką życie dało mi w młodości: świadectwem tego są moje książki i moja polityczna działalność.

Ubolewam, że Pana i mieszkańców Gdańska, miasta, z którym jako gdańszczanin z urodzenia jestem bardzo blisko związany, obarczyłem decyzją, której podjęcie byłoby zapewne łatwiejsze i chyba bardziej sprawiedliwe, gdyby moja książka była już przetłumaczona na język polski.

Na koniec mojego listu chciałbym podziękować tym mieszkańcom Pańskiego i mojego miasta, którzy w dalszym ciągu darzą mnie zaufaniem. Kiedy bardzo wcześnie, bo już na początku lat 50-tych musiałem zrozumieć, że utrata mojego miasta rodzinnego, będąca następstwem niemieckich win, jest nieodwracalna, publicznie dawałem wyraz temu - przyznaję - bolesnemu faktowi, między innymi wtedy, kiedy w grudniu 1970 towarzyszyłem w Warszawie ówczesnemu kanclerzowi Willemu Brandtowi.

Od tamtego też czasu, ze względu na powojenną historię Gdańska, strata ta stała się dla mnie o wiele mniej dotkliwa, ponieważ to właśnie z Pańskiego i mego miasta wyszły znaczące impulsy polityczne w postaci wciąż wybuchającego ruchu robotników walczących o wolność, ruchu, który następnie pod nazwą "Solidarność" wszedł do historii, podobnie jak jego przywódca - Lech Wałęsa.

W moich książkach proces ten znalazł swoje literackie odbicie; zaś w moich tekstach politycznych wskazywałem na to, że właśnie w Gdańsku po raz pierwszy potrafiono zapobiec rozlewowi krwi dzięki metodzie "Okrągłego Stołu". Miałem wiele powodów do dumy z mojego miasta rodzinnego, którego duchowa postawa promieniowała na całą Europę, gdy szło o to, by w bezkrwawy sposób zakończyć dyktaturę, jak też walnie przyczynić się do obalenia Muru Berlińskiego i otwarcia drogi dla prawdziwej demokracji. Wszystko to dodawało mi otuchy, aby kontynuować raz po raz utykające w martwym punkcie rozmowy między Polakami i Niemcami, między Niemcami i Polakami, tak abyśmy byli wszyscy w stanie wyciągnąć z historii, jakkolwiek byłaby ona bolesna, taką naukę, która pozwala na wzajemne zrozumienie.

Serdecznie pozdrawiam,

Guenter Grass



Wiec wszystko jasne, ale czy to prawdziwa skrucha czy tylko udawana??

ET

Post autor: ET » wt wrz 12, 2006 1:54 pm

Dlaczego udawana?
Wojna to straszny czas, w którym przestają działać prawa. "Inter arma silent leges" jak mawiali Rzymianie. Wojna sprawia, że nic nie jest jednoznaczne.
A sprawę Grassa traktuję jako wstęp do wyborów- śmieszny i nieudolny LPR stara się przebrnąć granicę 5 procent.:]

Awatar użytkownika
misanthropiac
Pasjonat
Pasjonat
Posty: 1026
Rejestracja: pn lip 03, 2006 11:49 am
Lokalizacja: Poznań

Post autor: misanthropiac » wt wrz 12, 2006 7:00 pm

ET pisze:A sprawę Grassa traktuję jako wstęp do wyborów- śmieszny i nieudolny LPR stara się przebrnąć granicę 5 procent.:]
Chyba niesłusznie. Grass sam ni stąd ni zowąd ujawanie swoje postępki sprzed 60 lat w wywiadzie dla niemieckiej prasy promującym jego najnowsze dzieło (nic nie sugeruję, ale może to ON chciał uzyskać rozgłos...). LPR ma z tym bardzo mało wspólnego, dużo bardziej angażuje się obywatel Kur(w)ski z PiSu i Lech Wałęsa, bezpartyjny. Czy były prezydent, który w wyborach nie startuje chce przekroczyć 5%? :]

ET

Post autor: ET » śr wrz 13, 2006 4:18 pm

misanthropiac pisze:
ET pisze:A sprawę Grassa traktuję jako wstęp do wyborów- śmieszny i nieudolny LPR stara się przebrnąć granicę 5 procent.:]
Chyba niesłusznie. Grass sam ni stąd ni zowąd ujawanie swoje postępki sprzed 60 lat w wywiadzie dla niemieckiej prasy promującym jego najnowsze dzieło (nic nie sugeruję, ale może to ON chciał uzyskać rozgłos...). LPR ma z tym bardzo mało wspólnego, dużo bardziej angażuje się obywatel Kur(w)ski z PiSu i Lech Wałęsa, bezpartyjny. Czy były prezydent, który w wyborach nie startuje chce przekroczyć 5%? :]
Kurski jest po prostu małym czlowiekiem. Mnie się wydaje, że ta cała sprawa nie jest warta tego rozgłosu.

ODPOWIEDZ