Życie bez komórki?
to sobie wyrzucajcie =P dla mnie to przydatne urządzonko jakby na to nie patrzyć =) smycz? wcale nie.. jak gdzieś wychodzisz nie bierz tela ze sobą jeśli to ma zwiekszyć poczucie twojej wolności.. a z kom możesz korzystac tylko wtedy gdy czegoś potrzebujesz.. może Illea u ciebie jest mało takich sytuacji ale ja co i rusz musze do kogoś zadzwonić w jakiejś sprawie.. po prostu takie życie prowadze, ze większość rzeczy ja załatwiam.. =) dlatego wycofuje sie z akcji 'wyrzucanie komórek' =)
a tak a propos widze daniel7, że mój ziomek jesteś =)
a tak a propos widze daniel7, że mój ziomek jesteś =)
Ostatnio zmieniony wt sie 01, 2006 9:19 am przez Julia, łącznie zmieniany 1 raz.
Pewnie że żyć się da, ale po co sie męczyć bez niej jak mozna sobie życie uprościć z nią ? Wg mnie jest to bardzo przydatne urządzenie, jednakże trzeba miec w tym tez umiar, jak ze wszystkim, choć sama z własnego doświadczenia dobrze wiem że jest to trudne
Ostatnio zmieniony wt sie 01, 2006 9:21 am przez punky_princess, łącznie zmieniany 1 raz.
- misanthropiac
- Pasjonat
- Posty: 1026
- Rejestracja: pn lip 03, 2006 11:49 am
- Lokalizacja: Poznań
Sęk w tym, że chodzę już jakiś czas po tym świecie i nie miałem takich sytuacji Zresztą co to znaczy MUSISZ Ja nic nie muszę, a na pewno nie muszę się z nikim kontaktować. Ja nawet nie pamiętam kiedy ostatni raz do kogoś dzwoniłem z telefonu stacjonarnego. Pół roku temu? Może rok...Kirke pisze:dowiesz się kiedy będziesz musiał zadzwonić,skontaktować się z kimś koniecznie,a nie będziesz miał jak.
Chyba, że pod pojęciem musu dzwonienia rozumiesz bezzwłoczne skontaktowanie się ze strażą pożarną, policją, pogotowiem itp. To by nawet miało sens. Wtedy wystarczy jednak budka telefoniczna w pobliżu lub inny komórkowiec w pobliżu
Komórka potrzebna, owszem. Bo to takie czasy. Kiedyś ich nie było i żyło się dobrze. Teraz się do nich przywaczyliśmy i tak ustawiliśmy swoje życie, że teraz nie wiemy jak sobie bez niej poradzić. Wydaje nam się, iż stale musimy do kogoś w ważnych sprawach dzwonić. Przywyczajenie...
No ale jak już sobie życie sami w pewien sposób ułatwiliśmy, to po co się w sumie cofać?
No ale jak już sobie życie sami w pewien sposób ułatwiliśmy, to po co się w sumie cofać?
to przytoczę ci coż z życia wzięte...misanthropiac pisze:Zresztą co to znaczy MUSISZ Ja nic nie muszę, a na pewno nie muszę się z nikim kontaktować.
czerwiec tego roku... dokładnie to 22. dzień przed zakończeniem roku szkolnego.
spadł deszcz... co tam deszcz.. przeszla taka burza,że Tarnów był zalany... ledwo się człowiek wydostał z miasta.. do domu wtedy nie dojechałam,bo okazało się,że przez drogę przepływa rzeka,a do Dunajca było od drogi chyba jakieś 3 czy 4 metry,więc szkoda życia. wracamy autobusem do Tarnowa... a tu pod wiaduktem pełno wody...
no to teraz akcja w stylu:
trzeba powiadomić: mamusię, tatusia, braci i ciocię(u której postanowiłam przenocować) i siedzisz sobie w autobusie bez telefonu.. a nie sądzę,żeby ktoś ci pożyczył...