postawa religijna
Najśmieszniejsza jest własnie zasada "co niedziela" i to musi byc niedziela i to musza byc wszystkie niedziele. Rozumiem skad sie to wzielo ale skoro ktoś nie ma ochoty czy potrzeby isc w niedziele a np. w czwartek i piątek to tak czy siak jest źle bo moze isc w czwartek i piatek ale w niedziele sie stawic musi.
A ktoś pościć woli w poniedziałek, a nie w piątek. A ktoś woli obchodzić sylwestra w lato, a nie w zimę. Ktoś inny wolałby żeby Boże Narodzenie było 2 miesiące przed Nowym Rokiem, a nie tydzień, bo on nie ma przez to pieniędzy. A ktoś inny woli żeby Wielkanoc była w zimę a nie na wiosnę.Najśmieszniejsza jest własnie zasada "co niedziela" i to musi byc niedziela i to musza byc wszystkie niedziele. Rozumiem skad sie to wzielo ale skoro ktoś nie ma ochoty czy potrzeby isc w niedziele a np. w czwartek i piątek to tak czy siak jest źle bo moze isc w czwartek i piatek ale w niedziele sie stawic musi.
Taka jest tradycja, że właśnie w niedzielę chodzi się do kościoła i tyle. A jak lubisz to możesz i przez cały tydzień chodzić
[you] chcesz dowiedzieć się więcej o wilkach? www.wilk.boo.pl
Widzisz u ciebie takie odstepstwa sa u mnie w prafii nie ma. Z ta tradycja chodzi mi tez o pranie mózgu dzieciom w podstawówce jak to nazwał Sol poznawaniem wiary chrześcijańskiej. Może inni mieli fajne lekcje religii w podstawówkach u mnie wpajano dzieciakom np. że na msze nie mozna sie spóźnic 5 min bo to skreśla twoja obecnosc na niej, wyjsc wczesniej tez nie mozna(żeby wyjsc do matki do szpitala kiedys to mialem pozwolenie swojej siostry zakonnej). Piekna to była dla mnie wtedy tradycja. Do teraz jak juz na msze sie wybiore to nie moge sie na nia spóznic, bo źle sie z tym czuje wtedy. :-/
mam dwie babcie na karku o rodzicach nie wspomnę ale przyznać się muszę,że lubie chóry kościelne i to mnie przyciąga w mury świątyniKasiak pisze:... fajne stwierdzenie...właśnie dlatego nie mówię, że jestem prawdziwą katoliczką, bo jeśli człowiek robi coś na przymus...w dodatku jeśli chodzi o religie to to nie jest szczere i taka postawa nie ma sensu.kirke pisze:do kościoła chodzę bo muszę
Z tym praniem mózgu to jest po prostu tak, że jeżeli moi rodzice są katolikami, to i ja jako dziecko jestem katolikiem. Właściwie lepiej by było, gdyby każdy sam świadomie wybierał swoją wiarę. Tylko, to musiałoby następować pewnie aż w okresie 18 urodzin. Dziecko nie jest chyba w stanie podjąć takiej decyzji.
Sam nie widzę tutaj optymalnego rozwiązania. Bo zapewne jakbym miał być katolikiem dopiero po 18 urodzinach to pewnie by mi się nie chciało narzucać na siebie samego dodatkowych obowiązków. Z drugiej strony wychowany na katolika siłą rzeczy gdzieś we mnie ten katolik tkwi, raz krzyczy głośniej, raz słabiej.
]]:Kasiak: Zawsze można zmienić religię, to nie jest karalne. :[[
Sam nie widzę tutaj optymalnego rozwiązania. Bo zapewne jakbym miał być katolikiem dopiero po 18 urodzinach to pewnie by mi się nie chciało narzucać na siebie samego dodatkowych obowiązków. Z drugiej strony wychowany na katolika siłą rzeczy gdzieś we mnie ten katolik tkwi, raz krzyczy głośniej, raz słabiej.
]]:Kasiak: Zawsze można zmienić religię, to nie jest karalne. :[[
Ostatnio zmieniony pt lip 28, 2006 6:05 am przez Sol, łącznie zmieniany 1 raz.
[you] chcesz dowiedzieć się więcej o wilkach? www.wilk.boo.pl
Mogło by byc tez tak że rodzice wychowuja nas w wierze do np. 18 roku życia i wtedy decydujemy czy przyjac chrzest. Wiem wiem istnieja tez tradycje co do tego. Tylko niektóre tradycje sie starzeja a polityka kościoła zostaje taka sama nie zostawia nam wiele wyborów.
Ostatnio zmieniony pt lip 28, 2006 6:08 am przez Machidiel, łącznie zmieniany 1 raz.
OK, tylko dlaczego teraz narzucają mi, że mam chodzić co niedziela do kościoła? Nie lubię tego. W kościele się nudzę. Od czasu do czasu naprawdę mam chęć pójść się pomodlić na mszę świętą, ale każda niedziela to dla mnie za dużo. ja się tam bawię frędzelkami od szalika, albo oglądam małe słodkie bachorki.rooster pisze:zgadzam sie z SOL ... wiarę raczej otrzymujemy od naszych rodziców..to oni wybierają w jakim obrządku religijnym nas wychowają...sami nie zadecydujemy o naszym chrzcie...Przy czym to rodzice obiecują wychować nas w wierze...
Uważam, że jedno pójście do kościoła, kiedy się tego naprawdę pragnie (i kiedy się uważa) jest bardziej warte od stu bezcelowych wędrówek do tejże świątyni.
Co do prania mózgu, to się zgadzam. Lekcje religii w podstawówce możnaby nazwać "historią religii" z zakazami, nakazami itp.. Nigdy nie gadaliśmy na jakieś sensowne tematy, tylko omawialiśmy dzieje Abrahama i rozwiązywaliśmy durmne krzyżówki... Tak naprawdę to najlepsze lekcje religii miałam w 1 gim. kiedy uczył nas jezuita
Jak teraz pomyślę, jaka to ja byłam religijna w wieku 7 lat... jak było majowe, to codziennie chodziłam... Codziennie się modliłam... Jak miałam 4 lata to się żegnałam przed każdym krzyżem i ołtarzem... No i teraz można by mnie nazwać agnostyczką... Właściwie to wierzę w te wszystkie rzeczy opisane w Ewangelii, ale tak jakoś inaczej... Nie sposób tego opisać.
W przyszłości zamierzam zmienić wyznanie. Mam dość kościoła katolickiego i bezsensownych obrzędów.
Ostatnio zmieniony pn lip 31, 2006 9:04 am przez Kasia'91, łącznie zmieniany 1 raz.