Hmm... A może jednak...?
Hmm... A może jednak...?
Na wstępie przepraszam jeśli niepotrzebnie zrobiłem nowy temat
Najpierw może ogólnie się opisze: jestem osobą spokojną, może nieśmiałą, ale ogólnie jestem lubiany i uważany za przystojnego (nie chcę żebyście to odebrali jako moją nieskromność; chcę tylko przybliżyć Wam moją osobę ). Trzy lata temu poznałem pewną dziewczyne, od razu mi się spodobała. Gdy ją bardziej poznawałem - coraz bardziej mi się podobała... W końcu miałem wrażenie że się zakochałem... Szczerze mówiąc to dopiero po pewnym czasie to zrozumiałem . I tak powoli starałem się z nią bliżej poznawać. Nasze relacje układały się całkiem dobrze ale po pewnym czasie zaczęła się interesować moim kumplem, a w zasadzie moim najlepszym kumplem... Po pewnym czasie zaczęli ze sobą chodzić. Do teraz mam z nią bardzo dobry kontakt chociaż mój stosunek do niej się zmienił; traktuję ją bardziej jak przyjaciółkę, chociaż sam nie wiem już co czuję...
W międzyczasie miałem okazję chodzić z dziewczynami, ale za każdym razem miałem w głowie myśl że nie chcę z nimi być po i tak się w nich nie zakocham; nie chciałem je ranić...
I teraz nie wiem czy może jednak powinienem spróbować z tymi "innymi" dziewczynami...? W głowie cały czas mam tamtą, w której się zakochałem.....
Co Wy o tym myślicie?
Pozdrawiam
Najpierw może ogólnie się opisze: jestem osobą spokojną, może nieśmiałą, ale ogólnie jestem lubiany i uważany za przystojnego (nie chcę żebyście to odebrali jako moją nieskromność; chcę tylko przybliżyć Wam moją osobę ). Trzy lata temu poznałem pewną dziewczyne, od razu mi się spodobała. Gdy ją bardziej poznawałem - coraz bardziej mi się podobała... W końcu miałem wrażenie że się zakochałem... Szczerze mówiąc to dopiero po pewnym czasie to zrozumiałem . I tak powoli starałem się z nią bliżej poznawać. Nasze relacje układały się całkiem dobrze ale po pewnym czasie zaczęła się interesować moim kumplem, a w zasadzie moim najlepszym kumplem... Po pewnym czasie zaczęli ze sobą chodzić. Do teraz mam z nią bardzo dobry kontakt chociaż mój stosunek do niej się zmienił; traktuję ją bardziej jak przyjaciółkę, chociaż sam nie wiem już co czuję...
W międzyczasie miałem okazję chodzić z dziewczynami, ale za każdym razem miałem w głowie myśl że nie chcę z nimi być po i tak się w nich nie zakocham; nie chciałem je ranić...
I teraz nie wiem czy może jednak powinienem spróbować z tymi "innymi" dziewczynami...? W głowie cały czas mam tamtą, w której się zakochałem.....
Co Wy o tym myślicie?
Pozdrawiam
hmm.. porozmawiaj z tamtą dziewczyną, czy w ogóle jest szansa na to, zebyście byli razem.. bo jeśli nie, to nie ma co sie łudzic i tylko tracic czas na myślenie o niej.. wiem, że czasem trudno sie 'odkochać', ale nie warto cierpieć jeśli i tak nie ma co liczyć na poprawe sytuacji
masz dopiero 15 lat przed tobą duuużo czasu na prawdziwe miłosci.. baw sie życiem, ale nie ludźmi.. korzystaj z tego co ci życie daje a te inne dziewczyny.. poświęcaj im więcej czasu, a przekonasz sie, ze jest wiele ciekawych młodych kobiet i może w którejś naprawde sie zakochasz?
zycze powodzenia choć z tego co piszesz to już je masz
masz dopiero 15 lat przed tobą duuużo czasu na prawdziwe miłosci.. baw sie życiem, ale nie ludźmi.. korzystaj z tego co ci życie daje a te inne dziewczyny.. poświęcaj im więcej czasu, a przekonasz sie, ze jest wiele ciekawych młodych kobiet i może w którejś naprawde sie zakochasz?
zycze powodzenia choć z tego co piszesz to już je masz
hmm kuszące Ale wole młodszych rozpalone 12-latki to jest to ^^
chriss a Tobie radzę, wez się spotkaj z tą "starą" dziouchą, przynieś jej żółtą różę (znak zazdrości ^^) a kumplowi czerwoną kartkę (wypad z boiska) i będzie git chociaż z drugiej strony poczekałbym z tą kartką, zanim nie padnie ostatni gwizdek od sędziny z różą.
chriss a Tobie radzę, wez się spotkaj z tą "starą" dziouchą, przynieś jej żółtą różę (znak zazdrości ^^) a kumplowi czerwoną kartkę (wypad z boiska) i będzie git chociaż z drugiej strony poczekałbym z tą kartką, zanim nie padnie ostatni gwizdek od sędziny z różą.