"Prawda łez w oku i ogień miłości"

Wszystko co jest związane z literaturą. Możesz tu podzielić się swoimi opiniami dotyczącymi literatura, a również zamieszczać własna twórczość (wiersze, opowiadania).
Kasiak

"Prawda łez w oku i ogień miłości"

Post autor: Kasiak » czw lip 27, 2006 7:29 am

[center]Początek[/center]

Kiedyś myślałam, że to był tylko sen. Teraz wiem, że to co mi się przydarzyło, było czymś najlepszym w moim życiu.

To trwało kilka nocy. Ktoś przychodził do mnie w snach i namiętnie kochał się ze mną. Na początku myślałam, że to tylko moja „głodna wyobraźnia”, ale kiedy to się powtórzyło stwierdziłam, że chyba nie jestem aż tak „głodna”. To uczucie, które towarzyszyło mi przy każdym akcie, było nad wyraz realne. Czułam każdy dotyk, każdy pocałunek i muśniecie dłoni. Zaczęłam się nawet zastanawiać, czy to nie mój zdemoralizowany anioł stróż, który po zbytnim akcie zbliżenia się do mnie został odsunięty na bok. Ale to nie był on. Dobrze o tym wiedziałam. To był ktoś inny, ktoś kto miał w sobie coś ciepłego, jakąś moc, która sprawiała, że przy każdym dotyku doprowadzał mnie do szału. Szału, który w odczuciu kobiecych doznań doprowadzał mnie do uczucia błogiego spokoju i żądzy następnych nocy. Ale pewnej nocy to wszystko się skończyło. Znikł nieznajomy ze snów a uczucie przyjemności rozprysło się jak mydlana bańka.

Trochę tego żałowałam, ale wszystko kiedyś się kończy, więc nie byłam zdziwiona. Zdziwiona zaczęłam być dopiero po trzech miesiącach, kiedy to coraz bardziej obawiałam się o mój stan zdrowia, gdyż nie dostawałam okresu. Poszłam do ginekologa. Myślałam, że to może jakieś chwilowe zaburzenie, zmiana pogody lub zbytni stres. Pani ginekolog szybko jednak sprowadziła mnie na ziemię oświadczając, iż jestem w ciąży.

W ciąży!!! Jak to? Przecież nie miałam faceta...bo mój ostatni związek rozpadł się dobre pięć miesięcy temu, a ja byłam w trzecim miesiącu. Po prostu zbladłam. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić kiedy wyszłam od lekarza. Usiadłam w poczekalni kilka metrów dalej i siedziałam jak wryta wpatrując się w ścianę. Zastanawiałam się, co mam zrobić...no i jak do cholery to jest możliwe, żebym zaszła w ciąże? Przecież nie jestem wiatropylna! W pewnym momencie jakaś kobieta podeszła do mnie i zapytała, czy dobrze się czuję. Uprzytomniłam sobie, że siedzę dalej w poczekalni. Podniosłam się z krzesła i wyszłam. Czułam się jak otumaniona.

Nie wiem co działo się ze mną przez najbliższe kilka godzin. Włóczyłam się bezsensownie po rynku i po prostu nie myślałam o niczym. Kiedy wieczorem wróciłam do domu było już późno. Wszyscy w domu już spali. Zrobiło mi się nagle niedobrze i zwymiotowałam. Przez całą noc nie zmrużyłam oka. Zastanawiałam się jak i kiedy? No i przede wszystkim z kim!?!
To prawda, że jestem rozrywkową dziewczyną i czasem lubię poszaleć i prowokować ludzi, ale nie do tego stopnia, żeby się puszczać z pierwszym lepszym. Poza tym, nigdy nie zdarzyło mi się, żeby iść do łóżka z nowo poznanym facetem. Mogę z nim tańczyć całą noc i zbliżać się do niego...mogę nawet czasem wymienić się z nim śliną, ale nie wskakiwać mu od razu do łóżka. Poza tym od dobrych kilku miesięcy nigdzie nie byłam. A jeśli już, to ani się nie upijałam, ani nie bajerowałam z żadnym facetem.

KZRPilch

Wszelkie prawa autorskie zastrzeżone.
Cytowanie jedynie za zgodą autora.
Dziękuję.
Ostatnio zmieniony czw lip 27, 2006 7:31 am przez Kasiak, łącznie zmieniany 2 razy.

Tulpen

Post autor: Tulpen » pn lip 31, 2006 9:53 am

Bardzo fajne, podoba mi się. Interesujący pocżatek. Nieco obyty, ale może być. Jest coś jeszcze, czy to już koniec?

Kasiak

Post autor: Kasiak » pn lip 31, 2006 10:47 am

Nie wiedziałam co mam ze sobą począć, więc następnego dnia pojechałam do znajomego... u którego zawsze miałam wsparcie. Kiedy powiedziałam Tomkowi co i jak, po prostu go wgięło. Widziałam w jego oczach zszokowanie. Był bardzo zdziwiony. Widząc jego zdziwienie oraz bezradność po prostu się popłakałam. Chyba nie mogłam już wytrzymać i moje emocje wzięły górę. Tomek jednak wiedziała jak się zachować w takiej sytuacji i objął mnie. Chyba najgorsze w tym momencie było to, że do pokoju wszedł Marcin, który akurat przyjechał do niego.
Spojrzał na mnie, jakby...sama nie wiem. Po prostu tak, jakbyśmy nadal byli ze sobą i nagle zauważył, że coś jest nie tak. Zaczęłam wycierać łzy, które spływały mi po policzkach. Może pomyślał wtedy, że to przez niego? Tomek wstał i podszedł do niego wyprowadzając go z pokoju. On zawsze wie, co trzeba zrobić w danym momencie. Potrafił zawsze zrozumieć mnie, czasem nawet bez słów i jakichkolwiek gestów w jego stronę. Dobrze wiedział, że nie chciałam, żeby Marcin wiedział co się stało, bo sama nie wiedziałam co mam zrobić i jak się z tym uporać. Wiedziałam jedno – że mimo wszystko urodzę to dziecko.
Kiedy już się nieco uspokoiłam wszedł Marcin. Usiadł koło mnie i spytał co słychać, jakby nigdy nic, jakbyśmy nigdy sie nie rozstali. Zdziwiło mnie to, bo nigdy nie był skłonny pokazać swoją słabość względem innych, a przede wszystkim względem mojej osoby. Zawsze pokazywał jaki to on nie jest silny, chciał na każdym kroku udowodnić, że to on zawsze ma rację a ja mogę się jedynie podporządkować. A teraz? Teraz popatrzył na mnie tak, jakby naprawdę brakowało mu mnie. I może rzeczywiście brakowało, bo kiedy niemogąc odpowiedzieć na jego pytanie, do oczu zaczęły napływać mi łzy...on przyciągnął mnie do siebie i przytulił. Nie mogłam się opanować, chyba zbyt wiele spadło na mnie w jednym momencie. Znów zaczęłam płakać, a on tylko trzymał mnie w swoich ramionach i głaskał po włosach.
W końcu powiedziałam mu, czemu jestem u Tomka i dlaczego płaczę. Chyba był zawiedziony, że to nie przez to, że brakuje mi jego osoby. No i mocno się zszokował kiedy usłyszał o ciąży. A kto by nie był zszokowany? Ja w każdym bądź razie byłam najbardziej zszokowaną osobą, a przecież powinnam być najmniej. No i zaczął zachowywać się jak dawniej. Odepchnął mnie od siebie i wyszedł z pokoju.
Mogłam sie tego spodziewać, chociaż nie spodziewałam się samego faktu, że zobaczę go tam. Szczerze mówiąc, nawet nie chciałam go tam widzieć. Bo smutek po naszym rozstaniu już znikł i czułam sie dobrze. Ale kiedy go zobaczyłam, coś wróciła. Może to tęsknota za chęcią posiadania kogoś, do kogo możesz sie przytulić, kogo możesz kochać i pocałować na dobranoc? Teraz to nie miało znaczenia, choć zabolała mnie jego reakcja. Mimo wszystko chyba chciałam, by wiedział wszystko, by mnie zrozumiał. Wybiegłam za nim i zaczęłam mu wszystko wyjaśniać, mówić o tym, że to nie możliwe, by ojcem był ktokolwiek na ziemi, bo z nikim oprócz niego nie miałam w ciągu ostatnich kilku lat stosunków płciowych. I nagle mnie oświeciło...ale jak? Przecież to nie możliwe, przecież to były tylko sny! Zemdlałam. Ocknęłam się leżąca na łóżku u Tomka. Za drzwiami stał Marcin z Tomkiem, którzy rozmawiali na mój temat. Słyszałam, jak Tomek przemawiał do Marcina, który nie chciał słuchać, że nie wiem skąd wzięło się to dziecko. Tomek jednak usilnie przekonywał go i trzymał moją stronę. Nie wierzył, że mogłabym zrobić sobie z kimś dziecko i nie pamiętać z kim. W ogóle nie wierzył w to, że mogłabym pozwolić komukolwiek na zrobienie sobie dziecko, bo jestem osobą odpowiedzialną. W końcu weszli do pokoju. Otworzyłam oczy, jakbym dopiero teraz się ocknęła. Nadal nie mogłam uwierzyć w przebłysk myśli, że to dziecko może być wynikiem tych moich burzliwych erotycznych nocy na jawie.

Kasiak

Post autor: Kasiak » pt sie 25, 2006 8:03 am

Najgorsze przyszło następnego dnia, kiedy to musiałam powiedzieć rodzicom o dziecku. Wyglądało to dość komicznie, ponieważ najpierw powiedziałam, że się wyprowadzam, a później, że jestem w ciąży. Mama przyjęła ten fakt nad zbyt spokojnie, tata natomiast – co było do przewidzenia – wpadł w lekką furię. Wprowadziłam się do mieszkania dobrego znajomego, które akurat teraz było wolne, bo on wyjechał do Stanów, a wcześniejsi ludzie, którzy wynajmowali mieszkanie jakiś czas temu wyprowadzili się. W przeprowadzce pomógł mi Marcin i oczywiście z tego faktu nie mogły mnie ominąć pytania ojca, czy to on jest ojcem mojego dziecka. Kiedy powiedziałam, że NIE... Był jeszcze bardziej oburzony, bo chyba sądził, że nie wiem kto nim jest. Ja jednak już wiedziałam, tylko nie mogłam ani zrozumieć, ani wytłumaczyć jak to w ogóle jest możliwe.
Do szóstego miesiąca wszystko było dobrze. Nie odczuwałam żadnych niepokojących objawów. Zachowywałam się zupełnie tak, jakbym miała mieć to dziecko z normalnym człowiekiem. Później zaczęły się schody. Często budziłam się w nocy zlana potem z gorąca. Czułam, że mam strasznie gorący brzuch...ale kiedy zaczynałam powoli oddychać wszystko wracało do normy. No i miałam wrażenie jakby ktoś mnie obserwował. W nocy czułam, jak ktoś dotyka mnie i głaszcze po włosach. Czasami budziłam sie przerażona, kiedy słyszałam szepty. Miewałam nawet sny, że ten tajemniczy „człowiek”, który przychodził do mnie wcześniej jest nawet teraz przy mnie, że głaszcze mnie po brzuchu i nasłuchuje jak bije serce jego dziecka. Najdziwniejsze było to, że odczuwałam to naprawdę w realnym świecie. Później rano chodziłam smutna i jakby na wpół przytomna. Jakbym tęskniła za nim, choć tak naprawdę byłam wściekła na niego. Czasem nawet krzyczałam na całe mieszkanie jak on mógł mi coś takiego zrobić?!! Jak może teraz bezczelnie upajać się tym, że ja jestem tu sama i sama muszę sobie radzić z moimi problemami!!!
Przynajmniej miałam jeszcze znajomych, którzy mi pomagali, no i Marcina, który nie wiedzieć czemu zrobił się strasznie miły. Nie wiem co tak na niego podziałało...Może chęć bycia z kimś kogo dobrze zna, a może po prostu zrozumiał co stracił? Często sypiał u mnie, z obawy o mój późniejszy stan zdrowia. Nawet potrafił się poświęcić do tego stopnia, że od czasu do czasu dostałam do jedzenia coś ciepłego, a nie tylko zimne, wymięte kanapki. No i co najważniejsze, to właśnie on był przy mnie kiedy zaczęłam rodzić i to on trzymał mnie za ramię, kiedy w bólach rodziłam swoje dziecko.

Kasiak

Post autor: Kasiak » pn sie 28, 2006 12:47 pm

Chłopiec – oznajmiła pielęgniarka, kiedy na świat przyszła mała drżąca istotka. Miał takie małe rączki i nóżki...takie drobniutkie paluszki. Kiedy w końcu dostałam go w sali poporodowej nie mogłam się mu nadziwić. Był śliczny. I te jego oczy...Nigdy nie zapomnę, co wtedy poczułam, kiedy pierwszy raz je zobaczyłam. Były niebieskie, ale dziwnie niebieskie. One nie były zwyczajne...miały taki odcień, jakby do oka wpadła mu kropla lazurowego morza. Już kiedyś widziałam takie oczy, wtedy intrygowały mnie, bo należały do kota, który siadywał u mnie koło domu. Kiedy przechodziłam koło niego, patrzył na mnie, jakby wiedział o czym myślę. Nie wiem czemu właśnie z tym kotem skojarzyły mi się te jego oczy. Może właśnie dlatego, że wydawały mi się być identyczne.
Dziwiło mnie to, że był taki spokojny...nie płakał, tylko czasem grymasił. No i czuć było od niego jakieś ciepło, takie niespotykane i wielkie. I wtedy wszystko zaczęło się od nowa. Kiedy już wróciłam do mieszkania, znów zaczęłam odczuwać jakby ktoś mnie obserwował, jakby ktoś chodził za mną i oceniał jak co robie i czy robie to dobrze. No i on znów zaczął przychodzić do moich snów. Ale nie zbliżał się blisko. Czasami pokazywał mi jakieś miejsca, siadywaliśmy wtedy na trawie i patrzyliśmy przed siebie. Nie wiem czemu nie chciał podejść bliżej. Chyba bał się, żebym nie zrozumiała go pochopnie i nie wystraszyła się. I choć byłam nadal zła na niego, to śniąc o nim spało mi sie o wiele lepiej. Często chciał bym przyprowadziła tu mojego synka, ale ja nie chciałam. Bałam się. Wolałam trzymać go na odległość, zanim nie zrozumiem czego tak naprawdę chce i kim jest.
No a poza tym zaczęłam dobrze dogadywać się z Marcinem. Zaczęliśmy spędzać ze sobą więcej czasu. No i znów zaczęło sie dziać jak dawniej. Zaczął być szorstki i mieć do mnie pretensje. Nie mówił mi tego, ale ja wyczuwałam, że jest zły na małego, że go mam. Ale ufałam mu i wiedziałam, że mogę na niego liczyć. Do czasu.
Pewnego razu musiałam załatwić parę spraw na mieście i nie chciałam ciągnąć małego za sobą. Miał dopiero 1,5 miesiąca. Zostawiłam więc go u Marcina, który zapewnił mnie, że się nim zajmie. Pomagał mi podczas tych pierwszych tygodni, więc byłam pewna, że da sobie radę. Jednak zawiodłam się. Kiedy Damian podwiózł mnie wieczorem pod Marcina dom, ten nie otwierał. Z środka dobywała się przytłumiona muzyka. Kiedy nacisnęłam na klamkę okazało się, że drzwi są otwarte. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom, kiedy zajrzałam do środka. Na podłodze leżały porozrzucane puszki po piwie. Czuć było alkohol, a dziecko leżało na łóżku. Obok zaś pijany Marcin. Byłam zszokowana i wściekła. Jak on mógł tak postąpić? Jak mógł okazać się tak nieodpowiedzialny? Zawiódł mnie na całej linii. Nie mogłam na niego patrzeć. Dobrze wiedział, że właśnie dlatego od niego odeszłam – bo nienawidziłam pijaków.
To przez to, że mój ojciec pił. Czasem upijał się tak bardzo, że aż go nienawidziłam. Wtedy zawsze uciekałam gdzieś z domu. Nie lubiłam przebywać w nim, kiedy wiedziałam, że jest pijany, bo zawsze miał pretensje do mnie. Do nikogo innego sie nie doczepiał, tylko do mnie.
Wzięłam dziecko na ręce i wyszłam za drzwi. Marcin chwiejnym krokiem podążył za mną. Chwycił mnie za ramię, a kiedy mu się wyrwałam burknął coś i uderzył mnie w twarz. Upadłam na ziemię kurczowo trzymając dziecko, tak by nie stała mu się krzywda. Byłam w szoku. Co w niego wstąpiło? Nie miałam pojęcia, co się z nim stało. Damian podbiegł do niego i odepchnął go ode mnie tak, że ten się przewrócił. Nie chciał mu zrobić krzywdy, bo znali się i też był zdziwiony jego zachowaniem. To był ostatni raz, kiedy widziałam Marcina. Nie chciałam go ani widzieć, ani znać. Bo jak po takim czymś można byłoby być z kimś, kto wyrządził ci taką krzywdę? Jeszcze jakoś zniosłabym to, że go poniosło – zdarza się każdemu, ale nie mogłabym znieść, gdyby coś stało się mojemu synkowi.
I znów zostałam sama, no prawie, bo przecież miałam małego i grono znajomych, którzy chętnie mnie odwiedzali. No i Damian często mnie odwiedzał. Nawet nie zauważyłam kiedy zaczęłam aż tak bardzo go lubić, że pozwalałam mu zostawać na noc. Był strasznie miły wobec mojego synka i on chyba także go polubił. Trzeba przyznać, że był to jeden z niewielu facetów, którzy mają dobre podejście do dzieci i je lubią. Ja też bardzo go polubiłam, chyba nawet za bardzo, bo nim się spostrzegłam, pewnej nocy wylądowałam z nim w łóżku. Trochę się denerwowałam, bo to w końcu miał być mój pierwszy raz z nowym facetem...no ale wcale nie było tak źle. Wręcz przeciwnie, było bardzo przyjemnie. Był taki czuły i cieplutki. Spodobała mi się ta nasza bliskość, choć czułam się jakoś nieswojo. Nie to, żeby było mi źle, broń Boże...ale miałam wrażenie jakby ktoś nas obserwował. Nie przejmowałam się tym jednak zbytnio, bo w końcu kto mógłby mieć mi za złe to, że uprawiam z mężczyzną piękny seks, który sprawia mi przyjemność? NIKT, bo w końcu w moim życiu nie było żadnego innego faceta, oprócz mojego synka...no i teraz Damiana.

TwardY

Post autor: TwardY » wt gru 12, 2006 2:23 pm

wow czytalo mi sie rownie dobrze jak kroniki wedrowycza jakuba:) bedzie ciag dalszy??

ODPOWIEDZ