Modlitwa potępionego
: sob cze 24, 2006 11:55 am
Długi, ciemny korytarz, ja biegnę niestrudzenie
Próbuję uciec oszukać przeznaczenie
Staram się wyrwać z zabójczych szpon potwora
On goni, nie daje odetchnąć ta ciemna zmora
Już dopadł chce zabrać mnie z tego świata
Wyciąga kosę tnie szybko, precyzyjną ręką kata
Czuje jak spadam jak lecę w piekielne otchłanie
To kara za zbrodnie, za błąd, to kara za zabijanie
Nagle budzę się cały potem zalany
Padam na kolana mówię Borze czy zostanę skazany
Co mam zrobić by się zmienić, nie potrafię, nie mam siły
Wiem, rozumiem, upadłem bardzo mocno się zmieniłem
Zaniechałem modlitwę, stałem się gorszy, zbłądziłem
Daj mi siłę bym stawał się lepszy
Bym zaczął budować, a nie wszystko pieprzył
Potrzebuję twej pomocy daj mi moc
Bym się zmieniał, z dnia na dzień, z nocy na noc
Zrobiłem źle, przez swą głupotę złamałem sobie życie
Wylądowałem na dnie a mogłem być na szczycie
Niewinna kłótnia, źle rzucone słowa
Pięści poszły ruch rozwalona przyjaciela głowa
Na rękach krew, w głowie mętlik, w oczach strach
Prosta linia w szpitalu, w życiu jak na giełdzie krach
Nie daję rady nie chcę dłużej taki być
Boże pozwól mi się zmienić, wszystkie grzechy zmyć
Odnaleźć wiarę znów stać się niewinną owieczką
Nie zakałą rodziny, ale ich w tunelu świeczką
Boże proszę spraw tak wielki cud
Pozwól mi się zmienić zmyj ze mnie ten brud
Boże kończę me wołanie
Liczę na ciebie liczę na nasze pojednanie...
Próbuję uciec oszukać przeznaczenie
Staram się wyrwać z zabójczych szpon potwora
On goni, nie daje odetchnąć ta ciemna zmora
Już dopadł chce zabrać mnie z tego świata
Wyciąga kosę tnie szybko, precyzyjną ręką kata
Czuje jak spadam jak lecę w piekielne otchłanie
To kara za zbrodnie, za błąd, to kara za zabijanie
Nagle budzę się cały potem zalany
Padam na kolana mówię Borze czy zostanę skazany
Co mam zrobić by się zmienić, nie potrafię, nie mam siły
Wiem, rozumiem, upadłem bardzo mocno się zmieniłem
Zaniechałem modlitwę, stałem się gorszy, zbłądziłem
Daj mi siłę bym stawał się lepszy
Bym zaczął budować, a nie wszystko pieprzył
Potrzebuję twej pomocy daj mi moc
Bym się zmieniał, z dnia na dzień, z nocy na noc
Zrobiłem źle, przez swą głupotę złamałem sobie życie
Wylądowałem na dnie a mogłem być na szczycie
Niewinna kłótnia, źle rzucone słowa
Pięści poszły ruch rozwalona przyjaciela głowa
Na rękach krew, w głowie mętlik, w oczach strach
Prosta linia w szpitalu, w życiu jak na giełdzie krach
Nie daję rady nie chcę dłużej taki być
Boże pozwól mi się zmienić, wszystkie grzechy zmyć
Odnaleźć wiarę znów stać się niewinną owieczką
Nie zakałą rodziny, ale ich w tunelu świeczką
Boże proszę spraw tak wielki cud
Pozwól mi się zmienić zmyj ze mnie ten brud
Boże kończę me wołanie
Liczę na ciebie liczę na nasze pojednanie...