Strona 1 z 2

Chwilowe rozstanie

: pn sie 07, 2006 6:46 am
autor: Kasiak
Czasami życie sprawia nam psikus. Tracimy to co w naszym życiu było najcenniejsze. Dla każdego jest to coś innego - miłość, zdrowie, rodzinę, przyjaciół... Czasami nie zauważamy kiedy zaczynamy popadać w odmęt, zaczynamy tracić coś i to powoli. I nagle, kiedy już coś stracimy....budzimy się i zauważamy, że zostaliśmy sami. Czasami dopiero po utracie kogoś najbliższego, kiedy nie ma już odwrotu i szans na powrót zaczynamy rozumieć co tak naprawdę straciliśmy i jak bardzo było to dla nas ważne. Zaczynamy dostrzegać, że odebrano nam sens życia.

Czasem ludzie rozstają się, tak na chwile...Czasem dlatego, że muszą - czeka nowa praca w innym mieście lub zagranicą, studia poza domem. A czasem po prostu robią sobie przerwę. Dochodzą do wniosku, że zaczynają się męczyć...lub ich miłość dogasa. Czasem jest to dobry sposób na docenienie siebie nawzajem, przekonanie się czy naprawdę nawzajem nam na sobie zależy.

I miło, kiedy po kilkunastu dniach rozstawia patrzysz na tą drugą osobę i serce wali ci jak oszalałe, bo wtedy wiesz, że ją kochasz. Smutno się robi, kiedy patrzysz na nią, a ona cię odrzuca, nic nie czuje, nie stara się o ciebie.

I może to dobry sposób, by przekonać się czy naprawdę nam na sobie zależy?
Czy potrafimy docenić tą druga osobę i zacząć naprawdę ją kochać?
A jeśli w naszym życiu pojawia się ktoś trzeci? Jak powiedzieć komuś, że jest ktoś kto bardziej nas docenia?
Czy warto przekreślić wszystko i zacząć żyć od nowa?
Czy zostać na starych śmieciach i być zdołowanym, że ta druga, tak bardzo bliska nam osoba, nie potrafi ani nas zrozumieć...ani nas docenić?

: pn sie 07, 2006 8:44 am
autor: Bluebird
Ja myślę, że takie "chwilowe rozstania" to tak naprawdę nie jest nic dobrego. Nie powinno się tak robić. Skoro uczucia dogasają, to... powinni o tym porozmawiać, spróbować przekonać się co jest przyczyną tego problemu. Takie przerwy to po prostu ucieczka. Ucieczka od swego rodzaju odpowiedzialności, czyli tego, na co decydujemy się rozpoczynając związek...
Jeżeli kogoś kochamy, to kochamy go ciągle. Nieważne, czy jest z nami dzień w dzień, czy jej ciągle nie ma, czy występują jakiekolwiek inne sytuacje.

: pn sie 07, 2006 9:24 am
autor: Kasiak
ALe czy takie właśnie rozstanie, by przekonać się o sile swojego uczucia nie jest tjakimś rozwiązaniem z sytuacji beznadziejnej?

: pn sie 07, 2006 10:28 am
autor: Illea
Moim zdaniem takie chwilowe rozstania nie są bardzo złe. Owszem są związki, którym to nie potrzebne, ale jeśli taka para zaczyna się od siebie oddalać, to myślę, że takie rozstanie pozwoli im podjąć decyzje, czy kochają się jednak i chcą być razem, czy to już koniec. Na pewno takie rozstania nie mają sensu w krótkich związkach, lecz w paroletnich.

: pn sie 07, 2006 11:15 pm
autor: Machidiel
Kasiak pisze:ALe czy takie właśnie rozstanie, by przekonać się o sile swojego uczucia nie jest tjakimś rozwiązaniem z sytuacji beznadziejnej?
W sytuacji beznadziejniej i owszem, rozstajecie sie na jakis czas a potem przychodzi czas na poważna rozmowe i określacie sie obydwoje jak wam lepiej razem czy osobno. Ale to tylko w sytuacjach beznadziejnych kiedy nic innego nie pomaga a dalej nie jest sie w stanie zdecydowac za czy przeciw.

: wt sie 08, 2006 12:57 pm
autor: Sol
Czemu nie? Tylko, że to jest już prawie ostateczność. Chyba nie muszę gadać, że poprzedzone musi to być rozmowami, przemyśleniem sprawy, itd.

Ludzie rozstają się i powracają do siebie. Wtedy wystawiają się na próbę. Czy jeszcze coś do niej czuję, czy nie. Jeśli nie, to koniec, jeśli tak, to można zacząć od nowa.

Oczywiście warto się zastanowić, co jest przyczyną, bo nie będziecie się rozstawać co pół roku ;)

: wt sie 08, 2006 2:48 pm
autor: kirke
obecnie ...chodzę sobie z moim ELFikiem....ale on wyjechał na miesiąc :cry: nazwijmy to chwilowym rozstaniem....przymusowym.... niechchianym u obu stron...ale wymuszonym sytuacją...zostały 2 tygodnie....

przez te 2 tygodnie które minęły.... dużo myślałam... za dużo... ale może to i lepiej :mrgreen: nie uważam 'chwilowych rostań' za dobry pomysł... jestem przeciwna... bo jestem zdania,że lepiej czuć niż myśleć... kiedy się myśli to pojawiają się problemy... potem się one wyolbrzymiają... po co sobie utrudniać życie... uczucia nie znają wątpliwości... zna je natomiast rozum...
"Kochaj i rób co chcesz" św. Augustyn.. świetny facet... ten dopiero myślał... i coś mu się wymyślić udało....

: czw sie 10, 2006 1:08 pm
autor: blue.girl
co rozumiecie przez sytuacje beznadziejna? bo mi sie wydaje, ze beznadzieja jest wtedy, kiedy nie ma juz szans na powrot tego, co bylo. a poki szanse sa, nie mozna uciekac, tylko rozmawiac

: pt sie 11, 2006 6:16 am
autor: Kasiak
blue.girl, tylko chyba czasem jest tak, że można się kochać nawzajem, ale czasem nie widać tgo, że tamta druga osoba cię kocha. Wtedy dochodzimy do wniosku, że albo nas przestała kochać, albo musi od nas na jakiś czas odpocząć, by zrozumiała jak bardzo jej na nas zależy. I wtedy właśnie myślimy, że jest beznadziejnie. Przynajmniej ja tak mam. Bo boli, kiedy ty kogoś kochasz i zależy ci, a nie widzisz tego, żeby tamtej osobie zależało.

: pt sie 11, 2006 11:05 am
autor: Cougar
Moim skromnym zdaniem krótkie rozstania(krótkie to dla mnie tydzień, góra dwa) podsycają uczucie i wpływają wspaniale na znajomość (oby nie za często stosować takie terapie)

Niesamowicie łatwo jednak, przekroczyć cienką linie która dzieli tęsknote od zapomnienia, dlatego dla każdego związku dlugosc "krotkiego rozstania" jest inna...

Zresztą czasem (często) nadchodzi taka chwila, kiedy już żadna terapia nie pomoże, czasem coś poprostu zbyt długo lezy na deszczu by móc rozpalić ogień.