beznadziejna sprawa
: sob sty 09, 2010 3:30 pm
Witam. Na pomysł rejestracji na jakieś forum wpadłam wczoraj, więc jestem nowa i nie jestem tu bezinteresownie. Jak pewnie się domyślacie, mam jakiś problem. Dodatkowo jest on pewnie beznadziejny, ale...
Sprawa dotyczy pewnego chłopaka. Od 1 klasy liceum ( a jestem już w 3) podoba mi się ciągle ten sam chłopak i oczywiści z roku na rok było coraz gorzej. Pod koniec 1 klasy wymieniliśmy kilka sms'ów i na tym się skończyło. Na półmetku podeszłam do niego, żeby o tym porozmawiać. Oczywiście powiedział,że miło mnie było poznać bla bla bla. W szkole zaczął mnie w końcu zauważać, czego oznaką było 'cześć' na korytarzu. Na początku drugiej klasy miałam trochę dość tej sytuacji i kiedyś przed lekcjami zebrałam się na odwagę i zapytałam się, czy nie spotkałby się ze mną po szkole, 'Sorry, ale nie mam czasu'. Stwierdziłam,że po tej odpowiedzi dam sobie z nim spokój, ale to nie było takie proste. A raczej nie jest takie proste. Oczywiście ciągle o nim myślę i zapomnieć nie mogę. Od kilku tygodni kombinuję jak się do niego zbliżyć i czy to w ogóle ma sens. Niedługo studniówka, a wczoraj się dowiedziałam,że zaprosił na nią moją 'koleżankę' ( strasznie pusta laska, która jest tylko i wyłącznie ładna. znajoma z przypadku...), która kiedyś mu się podobała. Załamałam się kompletnie. Powiedzcie mi tylko, czy jest sens sie jeszcze starać? Czy robić przed nim z siebie kretynkę? I czy w ogóle zrobię z siebie tą kretynkę, kiedy będę chciała pogadać sam na sam na studniówce.
Sprawa dotyczy pewnego chłopaka. Od 1 klasy liceum ( a jestem już w 3) podoba mi się ciągle ten sam chłopak i oczywiści z roku na rok było coraz gorzej. Pod koniec 1 klasy wymieniliśmy kilka sms'ów i na tym się skończyło. Na półmetku podeszłam do niego, żeby o tym porozmawiać. Oczywiście powiedział,że miło mnie było poznać bla bla bla. W szkole zaczął mnie w końcu zauważać, czego oznaką było 'cześć' na korytarzu. Na początku drugiej klasy miałam trochę dość tej sytuacji i kiedyś przed lekcjami zebrałam się na odwagę i zapytałam się, czy nie spotkałby się ze mną po szkole, 'Sorry, ale nie mam czasu'. Stwierdziłam,że po tej odpowiedzi dam sobie z nim spokój, ale to nie było takie proste. A raczej nie jest takie proste. Oczywiście ciągle o nim myślę i zapomnieć nie mogę. Od kilku tygodni kombinuję jak się do niego zbliżyć i czy to w ogóle ma sens. Niedługo studniówka, a wczoraj się dowiedziałam,że zaprosił na nią moją 'koleżankę' ( strasznie pusta laska, która jest tylko i wyłącznie ładna. znajoma z przypadku...), która kiedyś mu się podobała. Załamałam się kompletnie. Powiedzcie mi tylko, czy jest sens sie jeszcze starać? Czy robić przed nim z siebie kretynkę? I czy w ogóle zrobię z siebie tą kretynkę, kiedy będę chciała pogadać sam na sam na studniówce.