Dobrze, zapominasz tylko o tym, że za H. Clinton stoi bardzo mocne antywojenne lobby obozu Demokratów.
Coraz więcej Republikanów także się skłania ku przerwaniu wojny. Jednakże każdy kto choć trochę zna się na realiach polityki międzynarodowej wie, że wojny nie można zakończyć tak z dnia na dzień, żeby nie stracić twarzy. Clinton musiałaby wykominować to tak, by i wycofać się, i nie pohanibić Ameryki. Łatwe to nie będzie.
Paul, jesteś świetnym obserwatorem i chyba zdajesz sobie sprawę, że ile Amerykanie nie wysłaliby wojska do Iraku nie przyniesie to zmian. Sam swego czasu pisałeś o tym, że Arabowie to ludy hierarchicznie i plemienne, a tym samym nie przyzwyczajone do demokracji.
Niektórzy mówili, iż żeby uspokoić Irak trzeba by wysłać 100 tys. kolejnych żołnierzy, choć nie jestem pewien, czy tych głosów nie podnosi się, by wzmóc kampanię antywojenną.
Muzułmanie mogą wprowadzić swój rodzaj demokracji pod jednym warunkiem - pieczę nad wszystkim musi mieć armia. Najlepszy jest tu przykład Turcji. W zachodniej części kraju i kurortach turystycznych wszystko jest jak należy, ale wbrew temu co głoszą "autorytety" na prowincjach jest ta sama dzicz i barbaria co w innych krajach islamskich. Aczkolwiek i tak jest lepiej. Turcy nie ścinają publicznie głowy za noszenie krzyżyka na szyi jak to dzieje się w Arabii Saudyjskiej. Gdy tylko podnoszą się głosy fanatyków religijnych, wojskowi dają znać, że to do nich należy ostatnie słowo.
Rozwiń myśl...
Osłabienie USA na arenie międzynarodowej, częściowe wycofanie się, może w pewien sposób powrót do izolacjonizmu z dwodziestolecia międzynarodowego.
A dlla nas może się to źle skończyć, bo mało jest wrogów (jawnych bądź nie), którzy mogą namieszać? - Chiny, Rosja, Iran, Korea, populiście z Ameryki Płd.