Obozy pracy...

Wiadomości ze świata. Dyskusja dotycząca aktualnych wydarzeń ze świata.
katglu17

Post autor: katglu17 » pn wrz 11, 2006 3:43 pm

Bochnia, miasteczko ponad 30 kilometrów na wschód od Krakowa. Stąd Adam Kochański w lipcu 2003 r. wyjechał do Włoch. W domu została żona i dwójka nastoletnich dzieci. - Mąż od trzech lat nie mógł znaleźć pracy. Wpadł w depresję. Miał już nawet umówioną wizytę u psychologa. Ale zamiast do lekarza pojechał do Foggi, na zbiór pomidorów - opowiada Teresa Kochańska. Informację o pracy znalazł w gazecie, 600 zł na wyjazd pożyczyli w Providencie. - Po tygodniu zadzwonił do matki i mówił, że coś nie gra, bo z pierwszej tygodniówki odliczyli mu znaczną kwotę za utrzymanie, mimo że mieszkał w kilka osób w lepiance - opowiada pani Teresa. Kilka tygodni później jej mąż zadzwonił do domu. Z tej rozmowy żona zapamiętała opowieść o Bułgarze, który został zadźgany nożem i wrzucony do kontenera z pomidorami. - Bałam się o niego, ale twierdził, że da sobie radę - mówi kobieta. Ale było inaczej, w rzeczywistości przymierał głodem. Pani Teresa wysłała mu nawet paczkę z jedzeniem. Ostatni raz Adam Kochański odezwał się 15 stycznia 2004 r.. Mówił, że nie ma z czego żyć i że wraca do Polski na ferie. Od tamtej pory nie dał znaku życia. Teresa Kochańska: - Próbowaliśmy go szukać na wszelkie możliwe sposoby. Poszłam nawet pierwszy raz w życiu do człowieka, który wróży z kart. Nie widział śmierci. Najgorsza jest ta niepewność, gdybym chociaż wiedziała, że żyje.

Od domu Kochańskich jest kilkanaście kilometrów do Brzeska. Tam w małym domu mieszka siostra Waldemara Szydłowskiego, który w maju 2002 r. wyjechał do Włoch. Dziś powinien mieć 35 lat. Tyle że nikt nie ma pojęcia, co się z nim dzieje. - 10 maja wsiadł do busa do Neapolu. Załatwiła mu to koleżanka. Wyjechał, bo tu nie miał żadnej pracy, a dziewczyna, z którą chodził, zaczęła spotykać się z jego kolegą - opowiada siostra Katarzyna. Waldek zadzwonił na drugi dzień. Okazało się, że nikt na niego nie czekał, a w dodatku ktoś go napadł i okradł z dokumentów. - Namawiałam, żeby wracał szybko do domu, jakoś sobie poradzimy - wspomina Krystyna Szydłowska, matka zaginionego. Nie posłuchał matki. Postanowił, że nie wróci z pustymi rękami. - Mówił coś o pracy przy zbiorze oliwek. Wtedy słyszeliśmy go po raz ostatni - opowiada pani Katarzyna. - Coś się musiało stać. Bo nie wierzę, żeby Waldek chciał zerwać z nami kontakt. Był ukochanym synem mamy. Dla niej to był cios. Odkąd zaginął, miała dwa wylewy, ma problemy z mową, co jakiś czas patrzy długo w okno.

Waldemar Szydłowski i Adam Kochański są na liście 119 osób, która od piątku znajduje się na stronie www.policja.pl. To osoby zgłoszone przez rodziny, które zaginęły we Włoszech w latach 2000-06. Lista powstała przy okazji śledztwa w sprawie obozów pracy, w których w niewolniczych warunkach na plantacjach mogło pracować nawet tysiąc Polaków. Kilkanaście osób mogło zostać zamordowanych przez pilnujących porządku nadzorców. - Liczymy, że dzięki publikacji danych osobowych zaginionych przynajmniej część osób uda się odnaleźć - mówi mł. insp. Paweł Biedziak dyrektor Biura Komunikacji Społecznej Komendy Głównej Policji.

ET

Post autor: ET » wt wrz 12, 2006 1:58 pm

Biedni, sfrustrowani ludzie, bez wykształcenia, języków i perspektyw zawsze byli łatwym łupem oszustów. Ubolewam tylko nad tym, że mamy XXI wiek, a wciąż na świecie mamy do czynienia z niewolnictwem.

ODPOWIEDZ