postawa religijna
nie ma czegoś takiego. jeżeli nie praktykujesz, to nie jesteś katoliczką. to tak, jakbym powiedziała, że jestem murzynką, ale niepraktykującą, bo mam białą skórę. albo przyjmuje się religię w całości, z całymi formalnymi wymogami, i wtedy jest się wyznawcą tej religii, albo jakieś elementy się neguje i wówczas nie jest się wyznawcą tej religii, tylko tworzy własny odłam. przypuszczam, ze wierzysz w Boga i wiele rzeczy, które głosi Kościół Katolicki, ale część rzeczy negujesz. skoro negujesz, to tym samym nie jesteś już katoliczką. w czym zresztą nie widzę niczego złego, bo uważam, ze ludzie nie powinni niczego przyjmować bezkrytycznie.Kasiak pisze:Ja jestem katoliczką ale nie praktykującą..
co do mnie - agnostyk. ateizm rozumiem jako opozycję do wiary. ateista twierdzi zaciekle, że boga nie ma. agnostyk nie twierdzi, ze boga nie ma, tylko że nie ma dowodów, aby potwierdzić jego istnienie (bądź jego niestnienie). kiedyś poświęcałam sporo uwagi zagadnieniom wiary. czy bóg jest, co jest po śmierci, co jest dobre, co złe. doszłam do prostego wniosku, że próba ogarnięcia przez człowieka takich zagadnień, to jak próba wytłumaczenia 3-latkowi na jakiej zasadzie działa silnik samochodu. tak po prawdzie to religia nie jest mi specjalnie w życiu do czegokolwiek potrzebna. wiara juz prędzej, ale w ograniczonym zakresie, natomiast religia - nie. religie traktuję raczej jako coś, co pozwala ludziom radzić sobie z ich własnymi lękami i niepewnością. bezpieczny schemat, który daje odpowiedź, kiedy nie są pewni, co jest słuszne. coś, co daje im nadzieję i czasem siłę do radzenia sobie z przeciwnosciami losu. po prostu część ludzi tego potrzebuje, część nie.
- misanthropiac
- Pasjonat
- Posty: 1026
- Rejestracja: pn lip 03, 2006 11:49 am
- Lokalizacja: Poznań
To odwieczne zagadnienia "domowej filozofii". Jak powstał wszechświat? Pierwsze było jsko czy kura? Im więcej człowiek się nad tym zastanawia, tym robi się głupszyNepeta Cataria pisze:próba ogarnięcia przez człowieka takich zagadnień, to jak próba wytłumaczenia 3-latkowi na jakiej zasadzie działa silnik samochodu.
A skoro w tworzeniu odłamów jesteśmy, zastanawia mnie, dlaczego w Polsce praktycznie nie ma protestantów? Jakby któryś z tych domorosłych buntowników zagłębił się w protestantyzmie wiedziałby o takich sprawach, jak:
Zresztą o chlubności protestantyzmu rozpisywał się mistrz J. Stachniuk w sposób następujący:traktowanie Jezusa Chrystusa jako najbliższego i najcenniejszego przyjaciela, jedynego Mistrza, Pana i Nauczyciela, cel i esencję życia;
uznawanie wyższości słów Pisma Świętego nad tradycją katolicką, orzeczeniami soborów oraz nauczaniem duszpasterskim;
odrzucenie nieomylności poszczególnych wierzących, w tym biskupa rzymskiego (papieża);
zniesienie podziału na duchowieństwo i laikat oraz pośrednictwa kapłanów jako niezbędnego do utrzymania lub osiągnięcia zbawienia
[/quote]Każdy człowiek na swoim odcinku życiowym ma samodzielnie rozwiązywać nasuwające się zadania. Każdy jest zdany na samego siebie, stąd też wypływa ideał moralny samodzielnego, niezawisłego, w partyzantce działającego indywiduum. I tu znajdujemy fundament koncepcji religijnej mitu indywidualistycznego. Wynika ona z napiętej woli tworzycielskiej i poczucia swobody postępowania, wolności stanowienia o swoich czynach, ducha indywidualnej powinności i odpowiedzialności. Ta koncepcja religijna, całkowicie wynikająca z mitu indywidualistycznego, w momencie odrywania się od chrześcijaństwa została obciążona jego frazeologią i symboliką, dzięki czemu powstała złuda, że jeszcze doń należy. Innymi słowy: protestantyzm jest daleko poza chrześcijaństwem, poza wspakulturą totalną chrześcijaństwa, wbrew pozorom wskazującym rzekomo na bliskość tych ideałów.
Ten moment sprawia, że uderzająca luka w pierwszej fazie mitu indywidualistycznego, brak ujęcia religijnego, skompensowana jest w drugiej fazie w postaci protestantyzmu, chociaż ten w swej szacie symbolicznej pozornie tkwi w chrześcijaństwie. Pozory te są zupełnie złudne. Wystarczy przeprowadzić pobieżną nawet analizę. Czy można mówić o protestantyzmie, że pierwiastek nihilistyczny ma w nim jakiś wpływ? Czy nie wystarcza, przez wieki wypominane protestantyzmowi, jego "grzeszne zwrócenie się do marnego świata", niezmordowane zajmowanie się przemysłem, handlem, nauką, higieną? Wszak to dzięki temu poziom życia krajów protestanckich i katolickich tak ogromnie odbiega od siebie.
Weźmy z kolei pierwiastek spirytualistyczny. Niewątpliwie, pewne jego naleciałości w protestantyzmie pozostały. Ale jakaż różnica, gdy zestawimy to z zasięgami "nadprzyrodzoności" w kościele katolickim! Nie znajdujemy w protestantyzmie (oczywiście w jego twórczym okresie, a więc gdzieś do połowy XIX wieku) pierwiastka moralistycznego ani personalistycznego. Protestantyzm uważał "udoskonalenie duszy" w zaciszu odosobnienia od "grzesznego i zgiełkliwego świata" za zajęcie zbyt łatwe. Na miejsce moralizmu i jego supłania kompleksów psychoanalitycznych stawiał twardą powinność codziennych obowiązków i wytężonej pracy umysłowej, handlowej, bankowej itd. Na miejsce personalizmu - zdobywczy indywidualizm. Zamiast "błogosławieni ubodzy" - błogosławieni bogaci. Ubóstwo było znamieniem grzechu i upadku. Miłość bliźniego oznaczała wolę pomocy tym, którzy w grzechu ubóstwa są pogrążeni. Bogactwo nie było darem bożym, lecz świadectwem skutecznego działania. Stąd brak hedonizmu. W protestantyzmie znajdujemy zatem tylko ślady spirytualizmu i wszechmiłości. Nie ma zaś zupełnie nihilizmu, moralizmu i personalizmu. Brak też płaskiego hedonizmu. Czy więc wolno protestantyzm zaliczać do totalnej wspakultury chrześcijańskiej? Zapewne nie! Protestantyzm w swych zasadniczych założeniach jest religijnym ujęciem indywiduum sprawczego. W żywym organizmie stającego się świata człowiek jest jednym z organów spełniających swą powinność tworzycielską. Świat może rozwijać się, pulsować życiem, dopóki jako organizm istnieje, tj. dopóki działają jego organy, a więc w pierwszym rzędzie żywy człowiek, który spełnia swoje prawdziwe człowiecze przeznaczenie. Oddźwiękiem tego przeznaczenia jest zmysł powinności absolutnej w naszych sercach. On to każe nam szukać rozkoszy w męce obowiązku, wskazuje jednostce, jaką ma zająć postawę, narzuca jej normy zachowania się jako najwyższe zadania życiowe. Tak powstaje w protestantyzmie ideał powinności indywidualnej, odpowiedzialności za czyny dokonane, których istota polega na twórczym wytężeniu sił przez całe życie, na sakralnym ujęciu szarych czynności codziennych, a więc przede wszystkim gospodarczych i społecznych. Jakże tu daleko jesteśmy tu od magii, od woli wegetacji, ucieczki od "marnej" doczesności i walki z żywiołami materii w zacisze kontemplacji! Zasady religijne protestantyzmu są najdalsze od tego wszystkiego, co jest fundamentem norm moralnych wspakultury chrześcijańskiej. Nie darmo też wyrwanie się z jej okowów kosztuje Europę kilkadziesiąt lat wojen religijnych, w których ginie olbrzymi odsetek ludności. W wojnie trzydziestoletniej ludność Europy, licząca sto kilkadziesiąt milionów, zmniejszyła się o 20%; same Niemcy, chcąc się wyrwać z pęt katolicyzmu, straciły dwie trzecie swej ludności. Nie walczono tu o symbolikę ewangeliczną, lecz o rzeczy istotne.
Na tym podłożu religijnym mógł wyrosnąć typ twórczego, nowoczesnego człowieka, pojmujący każdą czynność, każdą chwilę życia jako czynne, dokumentowane napięciem mięśni i inwencji spełnianie nakazu religijnego. J. Stuart Mill, ekonomista szkoły klasycznej, głosił, że byłby załamany duchowo, gdyby pospolite czynności i zabiegi codzienne handlowe, techniczne, naukowe, polityczne, przemysłowe, wysnute z zasad egoizmu ekonomicznego właściwych epoce "zmaterializowanego", "grzesznego" kapitalizmu, nie miały w następstwie się stać środkami spełniania najwyższych wartości i głębokich, absolutnych celów życia. Bowiem drogą prowadzącą do najwznioślejszych celów jest i musi być najzwyklejszy, pospolity biznes. Tu dopiero rozumiemy, czym był protestantyzm dla porenesansowej fazy mitu indywidualistycznego.
Rodzice mnie ochrzcili. Nie mam im tego za złe, skoro im to poprawia humor.
Skończyłem katolickie liceum- specjalnie by sprawdzić moje poglądy. Z człowieka niedowierzającego ci ludzie uczynili mnie dojrzałym antyklerykałem, swą sztucznością i dwulicowością.
Ateizm przyszedł po lekturze tej strony www.ateista.pl
Skończyłem katolickie liceum- specjalnie by sprawdzić moje poglądy. Z człowieka niedowierzającego ci ludzie uczynili mnie dojrzałym antyklerykałem, swą sztucznością i dwulicowością.
Ateizm przyszedł po lekturze tej strony www.ateista.pl
Re: postawa religijna
Nie jestem w stanie określić siebie na tle religijnym.xTrollx pisze:JAk określacie siebie na tle religii?
Zagubiłam się gdzieś po drodze.
Jak się kiedyś odnajde to się określe.
Nie mam religii, jestem zwolenniczką deizmu, poglądu religijnego wg którego swiat został stworzony przez bliżej nie określoną siłę która nie ingeruje w to co się na nim dzieje.
Jestem ochrzczona, mam komunię i bierzmowanie ze względu na rodziców. Teraz już mam wolną rękę. Na religie nie chodzę, do kościoł nie uczęszczam, spowiedzi nie uznaję, w 'Boga' nie wierzę.
Jestem ochrzczona, mam komunię i bierzmowanie ze względu na rodziców. Teraz już mam wolną rękę. Na religie nie chodzę, do kościoł nie uczęszczam, spowiedzi nie uznaję, w 'Boga' nie wierzę.
Jak to się ma do tego:kobieteria pisze:w 'Boga' nie wierzę.
W końcu tą siłę stwórczą ludzie na całym świecie nazywają Bogiem lub bogami. Wybacz, ale dla mnie to trochę nielogiczne.kobieteria pisze:jestem zwolenniczką deizmu, poglądu religijnego wg którego swiat został stworzony przez bliżej nie określoną siłę która nie ingeruje w to co się na nim dzieje.
The only rules that really matter are these: what a man can do and what a man can't do.
Jeżeli mówi, że nie wierzy w Boga, to może ma na myśli chrześcijańskiego Boga? Deizm tego nie wyklucza. Zakłada, że jakiś bóg/bogowie stworzyli świat i tyle ich widziano.
[you] chcesz dowiedzieć się więcej o wilkach? www.wilk.boo.pl
- pro.memoria
- Nowicjusz
- Posty: 22
- Rejestracja: czw sie 07, 2008 9:39 pm
- Lokalizacja: POLSKA